Niepowodzeniem szkolnym określamy taki stan, w jakim znalazło się dziecko na skutek niespełnienia wymagań szkoły, ów stan nie pojawia się nagle, ale narasta stopniowo. W początkowej fazie można zaobserwować pierwsze niedostrzegalne jeszcze dla ogółu, braki w wiadomościach szkolnych. Uczeń coraz częściej nie rozumie czegoś na lekcji, nie może nadążyć za jej tokiem. Systematycznie narastają luki w wiadomościach szkolnych, aż przychodzi moment, że zupełnie wyraźnie daje się zauważyć brak zainteresowania lekcjami w szkole i niechęć do pracy w domu. Rodzice często nie zdają sobie sprawy, że za każdym objawem niechęci kryje się brak powodzenia. Chęć dziecka do nauki jest proporcjonalna do osiąganych przez nie sukcesów, a te z kolei do rozumienia materiału szkolnego. Dziecko w szkole musi nie tylko spełniać różne obowiązki, ale też zaspokaja pewne swoje potrzeby: własnej wartości, akceptacji i autorealizacji. Gdy tak nie jest, pojawia się niezadowolenie i załamanie się. Stąd należy wspomagać dziecko w chwilach dla niego trudnych, mobilizować do podejmowania wysiłku. Kolejny etap – braki w wiadomościach szkolnych są zaawansowane, chociaż dziecko może mieć jeszcze opinię dobrego ucznia (im grzeczniejsze tym dłużej uchodzi za dobre).
Sporadycznie otrzymuje oceny niedostateczne, na które dość ostro reagują nauczyciele i rodzice. Dziecko zaczyna się buntować przeciw presji otoczenia. Jest agresywne, popada w konflikt albo wycofuje się z aktywnego udziału w życiu klasy, „zamyka się w sobie”, nienawidzi szkoły, zaczyna wagarować. Jakby oficjalnym potwierdzeniem niepowodzeń szkolnych jest drugoroczność.
Niewłaściwa postawa rodziców, brak pomocy z ich strony powoduje, że uczeń przestaje korzystać z lekcji, zniechęca się do nauki szkolnej, unika szkoły, wagaruje…
Stąd mocno akcentujemy postawę rodziców wobec dziecka, które ma niepowodzenia w nauce. Jakiekolwiek działanie musi się zaczynać od postawienia diagnozy, a nie zwalczania objawów. Musi być jakaś przyczyna dla której dziecko nie uważa na lekcjach, źle się uczy, niechętnie idzie do szkoły. Może to być niewłaściwa atmosfera w domu, złe warunki do nauki, rozwijająca się choroba, niski poziom umysłowy, wymagania nieproporcjonalne do możliwości intelektualnych ucznia itp. Przyczyny często są ze sobą powiązane.
Nie ograniczajmy się tylko do przeglądania zeszytów, czy wymierzania kary (np. po wywiadówce). Niezbędne jest stworzenie możliwości osiągania lepszych wyników w nauce poprzez zlikwidowanie przyczyn trudności, a także cierpliwe i konsekwentne mobilizowanie do wysiłku umysłowego! Za mało i za rzadko chwalimy dzieci za starannia i sukcesy. Zamiast chwalić, straszymy, jakby strach był najskuteczniejszą zachętą do nauki. Trzeba być dla dziecka życzliwym (bez pobłażania). Życzliwość przejawia sie w poważnym traktowaniu go i jego problemów życiowych, respektowaniu poczucia jego własnej wartości, w gotowości niesienia pomocy. Należy postępować tak, aby nie gasić, nie załamywać lecz podnosić wartość i wiarę w siebie. Pamiętajmy słowa J. Korczaka: „Mozołu życia nie zniosą dzieci, jeżeli nie będą widziały, że obok kroczą silni wytrwali, wierni rodzice”.
W zapobieganiu niepowodzeń szkolnych ważną rolę odgrywa opieka i zainteresowanie ze strony rodziców nad pracami i nauką dziecka (wyjaśnianie, sprawdzanie, odpytywanie i kontrola). Pomoc powinna być przemyślana i niezbyt daleko posunięta. Spróbujmy pokierować myślenie dziecka za pomocą pytań i poleceń, czasem wskazać lekturę, albo naprowadzić na właściwą drogę tak, aby samo znalazło rozwiązanie. Musimy przy tym znać swoje dziecko, wiedzieć na czym polegają braki w wiadomościach szkolnych. Warto zwrócić się do wychowawcy, przekazać mu swe spostrzeżenia o dziecku (zasób wiedzy, sposób i czas uczenia się). Warto też zapoznać się z obrazem dziecka nakreślonym przez nauczyciela. A jeśli jest odmienny – obserwować je bardziej w domu. Obiektywne spojrzenie na dziecko jest trudne ze względu na więzi emocjonalne, ale niezbędne aby mu pomóc. Dziecko nieustannie się rozwija, w jego świadomości i zachowaniu zachodzą liczne zmiany. Fakt ten powinien mobilizować do wytrwałej pracy nad dzieckiem. Życzliwie obserwując łatwiej możemy wychwycić pierwsze niepowodzenia. Nie można odkładać, czekać, aż trudności same miną, ani czegokolwiek zaniechać. Nie jest to praca na jeden dzień, czy tydzień, lecz codzienny, trudny wysiłek dziecka i jego rodziców.
Józefa Rzepka, lipiec 1995, Wiadomości Brzozowskie